Na szczęście Kolumbia (Część II)

 ticuna_2W katowickiej Galerii Dobrego Smaku odbył się niedawno wernisaż wystawy fotografii Lesława Kłosa „Moje małe kolumbijskie szczęścia”. Lesław Kłos to podróżnik i fotograf rodem z Rudy Śląskiej. Jego największą pasją są podróże do Ameryki Łacińskiej i poznawanie jej bogactwa przyrodniczego oraz kulturowego. Jest autorem wystaw fotografii i prelekcji na temat Peru, Ekwadoru i Kolumbii. Zapraszam na II część wywiadu z tym znanym podróżnikiem.

Czytaj także: http://business-relations.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=618:na-szczcie-kolumbia-cz-i&catid=40:kultura-narodowa&Itemid=65

Maya M. Kowalczyk: Nie boi się Pan podróżować samotnie?

IMG_1385Lesław Kłos: Ja realizuję coś co tkwiło we mnie od dzieciństwa. Podróżując do Ameryki Południowej spełniam swe marzenia Nigdy nie odczuwam strachu związanego z podróżami, ponieważ zawsze wierzę, że na swojej drodze spotkam dobrych ludzi skorych do udzielenia mi potrzebnej pomocy. Społeczeństwo Kolumbii pod tymi względem jest wyjątkowe.  .

Dlaczego właśnie w te rejony?

Powodem jest moja fascynacja kulturami indiańskimi  Ameryki Łacińskiej ich sposób bycia, podejście do czasu którego przecież tak zawsze mam brakuje, zwyczaje, ich adaptacji do nowych warunków cywilizacyjnych.  Może stało się to także dzięki lekturze książek Arkadego Fiedlera których przeczytałem mnóstwo jeszcze w szkole średniej. Indian Ameryki podzieliłbym na dwie grupy: górali, czyli tych mieszkających w wysokich Andach i Indian żyjących w deszczowych lasach Amazonii. Ci ostatni nie wytworzyli jakiejś większej kultury materialnej w postaci wielkich budowli kamiennych. W dżungli jest to niemożliwe z prostego powodu, trudno o kamień. Do tego bardzo ciężki klimat, wysoka wilgotność, niemożność uprawy większej ilości roślin potrzebnych do wyżywienia większej ilości ludzi. Indianie tak samo jak i my zapadają na różne infekcje, choroby pasożytnicze, a nawet nowotwory. Opanowali dosyć dobrze ziołolecznictwo, ale na poważniejsze choroby niestety zioła nie skutkują. Kultury wyższe które pozostawiły po sobie monumentalne miasta powstały w Andach to Inkowie, czy w Ameryce Środkowej Aztekowie. Inne kultury prekolumbijskie, jak kultura Muisków w Kolumbii czy Nazca z Płaskowyżu o tej samej nazwie w Peru to kultury nieco mniej poznane.

Widziałam także Pana zdjęcia z Bogoty …

Wielkie miasto-stolica Kolumbii z dość nowoczesnym centrum, nad którym górują wysokościowce. Miasto kontrastów. Tu wieżowiec, a dole niemal przyklejona do niego lepianka z gliny. Bogota to z jednej strony centrum biznesowe z mnóstwem firm, wielkich korporacji, a z drugiej strony miasto niebezpieczne ze slumsami, armią żebraków leżących czasem na wprost wejścia jakiegoś wielkiego banku. Ciągle ktoś prosi mnie o jałmużnę. Tak naprawdę nie znam tego miasta i trochę mnie przeraża jak większość  tego typu metropolii na świecie.

Jaka religia tam dominuje?

W około 95 % to Chrześcijanie.

IMG_1368Czym zajmują się mężczyźni?

Jeśli chodzi o Indian to w dżungli nie ma jako takiej pracy. Wytwarzają podstawowe produkty w postaci mąki z yuki, ozdób z nasion, chodzą na polowania, łowią ryby, zajmują się wyrobem łodzi i wioseł. Ich dieta opiera się głownie na rybach, yuce, bananach, owocach które oferuje im dżungla. Czasami, raz lub dwa razy w miesiącu, upolują coś grubszego w postaci pancernika, kajmana lub kapibary – wielkiej pięćdziesiąt kilogramowej myszy jak ją nazywam.

Mają lodówki czy konserwują solą?

Tam nie ma lodówek. Mięso zjadają na miejscu w wiosce, a jeśli jest go na prawdę dużo wówczas tną na paski i suszą zawieszone pod strzechą lub wędzą nad ogniskiem. Ich problemem jest brak zwierząt. Wokół wiosek prawie wszystkie już wytrzebiono ciągłymi polowaniami. Oni muszą  pół dnia spędzić na wędrówce żeby coś ustrzelić. Zazwyczaj wychodzą na polowania w nocy, a rano wracają już z upolowana zwierzyną, która gromadzi się zwykle w miejscach, gdzie jest solanka. Tam przyczajają się w naprędce zbudowanym szałasie i czekają.

Dlaczego nie ma tam zwierząt?

Kiedyś w Ameryce Południowej Indianie przemieszczali się. Gdy przetrzebili zwierzęta żyjące w okolicy przenosili całą wioskę parę kilometrów dalej. Kiedyś takie zachowanie było zupełnie normalne i wręcz konieczne dla egzystencji .Gdy pojawili się misjonarze wybudowali szkoły, kaplice, kościołki. Indianie przestali wędrować, ale z kolei pojawił się problem z wyżywieniem. Dziś ratują ich jeszcze rzeki pełne ryb. Indianie Ticuna są w zasadzie samowystarczalni. Kupują jedynie sól, cukier i olej.

IMG_1392A czym zajmują się kobiety?

Głównie wychowaniem dzieci, gotowaniem, praniem i wyrobem hamaków. Tam inaczej biegnie czas. Ludzie tak nie gonią. Nie są połączeni siecią niezbędnych rzeczy, spraw do załatwienia takich jak płacenie stosu rachunków, patrzenie na licznik dystrybutora benzyny,  nie zaglądają ciągle na zegarek, nie muszą też uważać podczas przechodzenia przez ulicę, bo tam przecież nie ma ulic ani samochodów.

Mają telefony komórkowe?

We wioskach daleko w dżungli nie. W małych miasteczkach jest telefonia komórkowa i sieć naziemna „Comcel”. Ciągle buduje się nowe maszty, więc niebawem będzie można zadzwonić nawet z brzegu jakiejś amazońskiej rzeki pełnej piranii i kajmanów.

Dziękuję za rozmowę.

 Rozmawiała Maya M. Kowalczyk

Dodaj komentarz