Wojciech Cejrowski, podróżnik, pisarz i publicysta, szerszej publiczności znany m.in. z występów z cyklu „Boso do…” z opowieścią o Brazylii do Gliwic także zawitał na … boso.
-Podczas wyprawy do dżungli zobaczyliśmy po drodze sklep. Na miejscu okazało się, że to już Brazylia. Europejczycy przyjeżdżają zwykle do Sao Paulo czy Rio de Janeiro ja zaś wjeżdżałem do tego kraju od strony Peru, czyli „od tyłu”-opowiadał o kulisach swej pierwszej bytności w tym 5. co do wielkości powierzchni kraju świata.
Potem odwiedzał jeszcze Brazylię wielokrotnie. Sao Paulo czy Rio de Janeiro różnią się znacznie od pozostałych miast. To pierwsze miasto to nazwał okropnym twierdząc, że na ulicach atakuje tam ponad 6. milionowy tłum. –Gdy trafiam do miast o takim zagęszczeniu ludności to czuję się trochę dziwnie-mówił. Jak wiadomo, Brazylijczycy zachowują bardzo mały dystans interpersonalny i często dotykają interlokutora. Kontakt fizyczny to część ich komunikacji. Wspominając swój pobyt w tym kraju opowiadał o tym jakimi gestami posługują się Brazylijczycy. Otóż, gwiżdżą oni z zachwytu na widok pięknej kobiety, a w centrach handlowych klaszczą na widok potencjalnego klienta. Cejrowski twierdzi, iż Brazylia zasadniczo różni się od swych sąsiadów tym, że u nich mieszkają Metysi, a w Brazylii Mulaci. Jego zdaniem ci ostatni mają znacznie wyższy iloraz inteligencji.
-Jako mocarstwo Brazylijczycy mają parcie na pieniądz-wyjaśniał Cejrowski. Brazylia jest krajem kontrastów. Tam jest się albo bogatym albo biednym. Co ciekawe, nie ceni się „self-made men”, lecz potęgę dziedziczonego bogactwa. „Dla przyjaciół wszystko, a dla wrogów prawo”, mawiają Brazylijczycy, których cechuje nieco wyższe Unikanie niepewności, duży Dystans do władzy i większy od przeciętnej w sąsiadujących krajach Indywidualizm.
Brazylijczycy są przywiązani do tradycji. Lubią bawić się w kawiarniach i restauracjach, gdzie podaje się małą, bardzo mocną kawę i to zawsze z cukrem. „Small talk” występuje tam w bardzo rozbudowanej formie, a do negocjacji biznesowych najlepiej mieć swego „Despanache”, czyli pośrednika rodem z Brazylii.
Brazylijczycy myślą długookresowo i nie są zbyt punktualni. –Bank otwiera się, gdy przyjdzie kierownik z kluczami. Ten zaś nie pojawi się na przykład w trakcie opadów deszczu-opowiadał Cejrowski. Dziwił się też, że my co roku przestawiamy zegarki na czas letni i zimowy. W Brazylii na każdej wywieszczce pisze: „Latem otwieramy o godzinie X, a zimą otwieramy o godzinie Y”.
Wspominając okres karnawału opowiadał, iż w Brazylii odbywa się ich tysiące. Zgodnie z tradycją w tym okresie podaje się zupę z manioku. –Maniok jest słodki i gorzki. Ten ostatni to roślina dzika zawierająca substancje cyjankopodobne stąd można zjeść tylko jeden talerz takiej zupy. Ona przeczyszcza i oczyszcza jednocześnie. Człowiek czuje się po jej zjedzeniu jak po znieczuleniu u dentysty-wyjaśniał.
Brazylijki to kobiety zmysłowe i ubierające się kobieco. Dbają o siebie. Nie tylko manicure stanowi element obowiązkowy ich rytuałów piękności. Słyną z częstych interwencji lekarzy medycyny estetycznej i chirurgów plastycznych.
Maya M. Kowalczyk