Janusz Byszewski i Maria Parczewska jako kuratorzy Centrum Sztuki Współczesnej są twórcami autorskiego programu edukacyjnego odnoszącego się do kreatywności rozumianej zarówno artystycznie, jak i pozaartystycznie – jako postawa gotowości do przełamywania stereotypów zarówno w myśleniu jak i w działaniu. Twórcy LET prowadzą warsztaty i wykłady nie tylko w Polsce, ale też w wielu renomowanych galeriach i uczelniach min. w Szwecji, Finlandii, Danii, Wielkiej Brytanii, Słowenii, Czechach, Rosji, USA. LET od samego początku realizowało koncepcję kultury czynnej, wprowadzoną do praktyki artystycznej przez Jerzego Grotowskiego. takie warsztaty to znakomite narzędzie do rozwoju kreatywności pobudzonej na przykład na ćwiczeniach z przedmiotu 'Twórcze rozwiązywanie problemów’, który znaleźć można w progamie kierunku zarządzanie. Zapraszam do lektury fragmentów wywiadu z Marią Parczewską.
Maya Kowalczyk : Jakie działania podejmuje Laboratorium Edukacji Twórczej ?
Maria Parczewska : Laboratorium Edukacji Twórczej jest częścią Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie. Działa ponad 20 lat. Tworzymy je wspólnie z Januszem Byszewskim, który stworzył taką koncepcję miejsca, które jest przede wszystkim miejscem skupiającym osoby, które są zainteresowane doświadczaniem i przełamywaniem stereotypów w myśleniu. I to nie tylko osoby, które są uzdolnione plastycznie tylko te, które pracując z innymi ludźmi decydują się na to żeby wprowadzać zmiany w swoją praktykę zawodową i codzienną, które są przede wszystkim zainteresowane eksperymentowaniem, docieraniem do jakiś nowych pokładów. To właściwie już składa się na taką definicję tego ostatniego członu w nazwie laboratorium. W naszym wypadku ‘twórczy’ nie znaczy artystyczny, mimo, że jest to Centrum Sztuki Współczesnej. Znaczy przełamujący stereotypy w myśleniu, zmieniający rzeczywistość, wprowadzający w utarte sposoby funkcjonowania elementy, które są, według nas, postrzegane jako ważne. Można się zastanawiać na jakiej drodze może się to odbywać. My mamy takie doświadczenie i w taki sposób pracujemy, że proponujemy uczestnikom nie wykład, ale warsztat. Warsztat jako sposób na sprawdzenie przez siebie propozycji jaką my jako laboratorium stwarzamy czy nauczycielom, czy pedagogom, psychologom czy to studentom. Przefiltrowawszy to przez siebie możemy powiedzieć czy jako praktyk pracujący dalej z innymi ludźmi uważamy ten typ doświadczenia za ważny, za znaczący dla nas. To jest szalenie ważne aby osoba, która dalej pracuje z innymi ludźmi mogła sama ze swego osobistego, subiektywnego punktu widzenia ocenić wartość tego typu propozycji edukacyjnej. Oczywiście jest to propozycja nie zamiast tradycyjnej wiedzy czy sposobu uczenia, ale ma charakter dopełniający. Sprawia, że człowiek zajmujący się nie tylko przedmiotami artystycznymi dostrzega wartość procesu, nie tylko efektu. […] To jest troszkę takie uczenie się na błędach, ale nie chodzi tu oto, aby się poprawiać, ale żeby docierać na piechotę samemu do rozwiązań, które potem też indywidualnie oceniamy czy były dla nas znaczące i czy były dla nas ważne.
Jaki jest cel warsztatów prowadzonych przez LET ?
Chodzi o to by projektować sytuacje w taki sposób żeby każdy kto w nich bierze mógł odkryć w sobie większe możliwości niż myślał, że je ma zanim tu przyszedł. Jak już na wstępie mówiłam nie jesteśmy w nikogo nalać tego czego w nim nie ma i my w nikogo nie nalewamy tego czego nowego.
Kreatywność można uruchomić …
My uruchamiamy swobodę działania, brak obawy przed oceną. To robi się bardzo prostymi metodami, które grupa czuje i indywidualnie się czuje, że się nie jest ocenianym i nie można się skompromitować. Temu służą też konkretne zabiegi. Jeżeli nie dajemy farb, nie dajemy kredek, nie prosimy o to by rysować czy malować jakieś fragmenty rzeczywistości to też nie można tego łatwo zweryfikować czy to jest ładne, na piątkę czy to jest dobre natomiast możemy zrobić portret nie z farb, ale na przykład z przedmiotów, które mamy akurat w plecaku tworząc również osobistą wypowiedź na swój temat. Kiedy używamy innych środków ważniejsze jest dla nas to co o sobie myślimy niż to, że to zostanie ocenione przez kogoś w kategoriach plastycznych. Trochę jest to też inspiracja czy tez pretekst do tego żeby zastanowić się nad pewnymi ważnymi obszarami oraz żeby stworzyć taką dobrą sytuacje żeby eksperymentować z nowymi tworzywami, formami, nowymi językami, których trzeba się nauczyć jeżeli chce się też rozwijać. […].
Jeżeli są to gdzie leżą granice kreacji, których nie należy przekraczać ? Czy prawo do ich przekraczania mają tylko artyści, którzy opanowali warsztat i są świadomi jakie są podstawowe kanony sztuki ?
Tu dotykamy obszarów tak zwanego Art. Brutu. Kiedy dochodzimy do takiego pytania mając do czynienia z artystami, którzy pod innymi względami pozostają na marginesie lub są marginalizowani przez społeczeństwo to wtedy pojawia się pytanie o ułomność. U van Gogha chodziło o głębsze problemy ze światem i samym sobą. Najbardziej podstawowe pytanie jakie się w tym momencie pojawia to próba zdefiniowania tego co jest normą. Poza tym rodzi się pytanie. Jeżeli wchodzimy w jakiś obszar zaburzenia psychicznego do czego się odwołujemy do jakiego rodzaju normy odwołujemy się : czy do normy statystycznej, czyli do tego co przeciętnie występuje w społeczeństwie czy do akceptowalnych norm, które są ustanowione w ramach obowiązującego prawa moralnego lub stanowionego. Bardzo często też to poszukiwanie granicy
Nowoczesność to ciągłe przesuwanie granicy kreacji …
W takich postmodernistycznych czasach w jakich żyjemy z całą pewnością wszystko wolno. Właściwie żadne kanony nie obowiązują. W latach 90. w Polsce sztuka zaczęła pełnić nowe funkcje i wtedy weszła w nowe obszary zainteresowania. Rzeczywistość, która ograniczała poprzednie działania skupiła się na obszarach dotąd zakazanych lub mało dotąd penetrowanych i weszła w fascynację indywidualnością, cielesnością, odrębnością co sprawiało, że artyści mogli posuwać się głębiej zarówno w swoich poszukiwaniach, jak i środkach wyrazu i rzeczywiście dochodzili do form, które wcześniej nie były prezentowane. Niedoświadczonemu obserwatorowi wydawałoby się, że penetrują granice, emanują pewną niekonwencjonalością, że przełamują to tabu na siłę, walą głową w ścianę by zwrócić głową w ścianę.
Ja zawsze poszukuje oryginalności, ale do tego potrzebne jest także uznane nazwisko …
Ale ktoś jeszcze musiał to nazwisko uznać,. Jeżeli pewna wąska grupa uzna może być to pewna grupa społeczna. I teraz co znaczy uznane nazwisko ? Ono jest stworzone również na podstawie pewnej umowy, że się albo uznaje pewne osoby, które decydują o tym co uznamy arbitralne, za godne zaufania i opiniotwórcze i przejmuje się ich punkt widzenia albo jakieś inne czynniki na to wpływają, które się radykalnie zmieniają patrz i wiele innych sytuacji gdzie od totalnego odrzucenia po absolutny zachwyt i akceptację. Myślę, że tu jest trudno dlatego wszelkie poszukiwania jednej odpowiedzi muszą generalnie zakończyć się jakimś fiaskiem dlatego, że podobnie jak patrzymy na każdy akt kreacji z punktu widzenia albo autora albo ma taki imperatyw żeby tworzyć i musi albo chce i to jest związane z ekspresją jego świata wewnętrznego czy z punktu widzenia wytworu, który powstaje i wtedy oceniamy jego doskonałość, nowatorstwo, formę i pod wieloma innymi względami samo dzieło czy z punktu widzenia odbiorcy, na którego to ma działać albo poprzez wywoływanie pozytywnych uczuć albo poprzez nowe doznania, otwieranie nowych płaszczyzn odbioru albo poprzez wstrząs, którego trzeba doznać by wejść na jakąś inną płaszczyznę. W związku z tym ograniczając to tylko do tych trzech obszarów artysty, wytworu i widza są to trzy kompletnie różnie perspektywy to wydaje mi się, że jeżeli jeszcze pomnożymy to jeszcze przez ilość twórców i ilość krytyków, historyków sztuki, kuratorów czy osób zajmujących się profesjonalnie krytyką artystyczną to stworzy się tak wiele indywidualnych głosów, postaw i opinii, że uznanie jednej za dominującą nie tylko nie jest wskazane, ale też nie jest możliwe. W związku z tym pytanie jest teraz bardziej takie czy mamy własnych sądów do tego by mieć zdanie osobiste nawet jeżeli wydaje się nam, że nie jesteśmy wystarczająco wykształceni. To zdanie będzie się zmieniało wraz z treningiem. To jest tak samo jak z literaturą. Kiedyś wybieraliśmy zupełnie inne książki, bo kiedyś byliśmy bardziej niedojrzali emocjonalnie, mniej wyrobieni intelektualnie, których przecież nie będziemy się dziś zapierać. One stanowiły jakiś etap w naszym rozwoju. Podobnie jest ze sztuką. Przechodzimy na jakiś kolejny obszar zainteresowań dlatego, że poprzedni nie tyle jest gorszy, ale nam już nie wystarcza. Ja zupełnie z inną sztuka kontaktowałam się w dzieciństwie, która mnie ukształtowała. Była to czarno – biała fotografia artystyczna. Gdy weszłam na teren sztuki współczesnej musiałam szukać własnej odpowiedzi i sama dać sobie prawo by ustanawiać swe własne kryteria, które zresztą też się zmieniają. Dzisiaj dla mnie w sztuce najważniejsze jest to co sprawia, że ja dzięki tym bodźcom, które płyną do mnie ze strony artystów wyznaczam swoje własne granice. Mnie jest sztuka potrzebna jest po to by osobiście odpowiadać na pytania, które słyszę ze strony artystów. Oni według mnie dzisiaj formułują przede wszystkim pytania dotyczące rzeczywistości i to też napisałam w ramach definicji, że sztuka jest dla mnie bardziej inspiracją do intelektualnej refleksji niż ma paść moje oko i zdobić mój salon. Jeżeli więc zgodzimy się na to, że odpowiedzi czym jest sztuka jest wiele i potrzeb, które ona zaspokaja jest wiele …
Dziękuję za rozmowę.
Maya Kowalczyk