‘Cutting-edge’ to określenie używane w stosunku do najbardziej zaawansowanych technologii. Jego odpowiednikiem o pejoratywnie bardziej negatywnym odcieniu jest ‘bleeding-edge’. ‘Bleeding-edge’ kładzie nacisk m.in. na ryzyko i niepewność związane z postępem technologicznym. Myślę, że mogę go śmiało użyć na określenie tego co przeżywam mając w naszym kraju pierwszy w świecie smartfon 3D. W Stanach sprzedawany jest on pod nazwą Thrill 4G, ale to w Polsce krew mrozi się w żyłach niczym przy czytaniu tabloidów.
Jak zwykle wszystko zaczęło się radośnie od ‘leading edge’. Jednak w krajach takich jak Polska gdy technologia jest tak nowa, tak ‘ostra’ można się ‘pokaleczyć’. W przenośni oczywiście. Chodzi mianowicie, iż urządzenie to i zastosowane w nim technologie są nadal nie na tyle spopularyzowane bym mogła swobodnie wykorzystywać jego możliwości korzystając z opcji udostępniania przez odwiedzane przeze mnie dotąd serwisy, przykładowo Facebook. Przy przesyłaniu zdjęć na Facebook są one rozkładane na 2 części. Powstaje coś w rodzaju 2D + 1D.
Mimo, że mieszkam w największej polskiej aglomeracji, Aglomeracji Śląskiej, problemem było zakupienie mikrokarty SD o odpowiednim poziomie prędkości przesyłu danych. Dla technologii 3D wymagany wskaźnik prędkości wynosi 10 MB/s.
Kolejne tego typu problemy przede mną, bo wciąż odkrywam tajemnice mojego smartfona. Gdybym mieszkała w Stanach Zjednoczonych czy Japonii nie miałabym takich zmarwień. Jako, że mamy lato przypomina mi się ciągle pewien pan, który przyjechał na nadbałtycką plażę wraz z rodziną. Gdy przez plażę przechodził sprzedawca drożdżówek dzieci prosiły go by im je kupił. On wtedy wysyłał je do sprzedawcy żeby zapytały czy drożdżówki są świeże. Dzieci biegły nie zważając, że gorący piasek parzy w stopy. Po chwili przybiegały do ojca po pieniądze myśląc, że je dostaną przekazując mu pozytywną odpowiedź sprzedawcy. I tu czekał je wielki zawód. Ojciec odmawiał im pieniędzy na drożdżówki twierdząc, że są zbyt świeże i mogą im zaszkodzić. Ten aspekt nie ulepszenia, gdy rzeczy są niedostatecznie wypróbowane można także określić mianem ‘bleeding edge’. Ja jednak mam zgoła inny problem. Wiele popularnych aplikacji jest niedopasowanych do mojego zaawansowanego technologicznie smartfona. Niczym pierwsi odkrywcy przedzieram się więc przez gąszcze. Muszę jednak przyznać, że to niebywała przyjemność !!! Większą jest chyba tylko współpraca przy tworzeniu takiego urządzenia.
Moja pierwsza myśl, gdy zobaczyłam smartfon LG Swift 3D ? Innowacyjny, kreatywny, nieszablonowy – pasuje do mnie.
Gdy po raz pierwszy nawigowałam po nim za pomocą dotykowego wyświetlacza byłam zachwycona. On był z zupełnie innej bajki niż mój dotychczasowy telefon komórkowy.
Czułość i precyzja wyświetlacza są na najwyższym poziomie. Oczywiście, nie jest to tablet reagujący na siłę dotyku i umożliwiający tym samym granie na instrumencie muzycznym, ale nie jest mi to zupełnie potrzebne.
Android działa płynnie. Nie zawiesza się, aplikacje działają bardzo sprawnie.
4,3 ” calowy ekran daje duży komfort korzystania ze smartfona. Dobrze trzyma się go w dłoni aczkolwiek może jeszcze kiedyś producent wymyśli bardziej ergonomiczny do tego celu kształt. W przyszłości będzie on pewnie także lżejszy i … tańszy.
Maya M. Kowalczyk